W maju jak w raju.

Początek maja tchnął we mnie czystą energię.
Wyjechałam za miasto, gdzie na łonie natury wróciłam do korzeni i odzyskałam kontakt z samą sobą. 
Codzienność, szczególnie w dużym mieście zagłusza ten podstawowy kanał komunikacji.
Na koniec dopisała pogoda więc wyższy poziom witaminy D w organizmie jest wyraźnie odczuwalny.
Lato przyszło na dobre.

Jako, że byliśmy w środku lasu, z dala od luster i spojrzeń takie sprawy jak makijaż odeszły w zapomnienie. To świetne uczucie kiedy można wyjść na dwór tylko po podstawowym zabiegu obmycia twarzy, ewentualnie wklepaniu jakiegoś kremu i wysuszyć włosy na słońcu. Tak chcę codziennie!
Po tych kilku dniach odpoczynku od cywilizacji głównie miejskiej wody i spalin czuję, że moja skóra odżyła. Dokładając do tego aktywność fizyczną oraz odrzutową dawkę endorfin czuję się doskonale. No i jestem już pewna, że chcę doprowadzić się do stanu naturalnego w najlepszej możliwej postaci.
Czuję też, że wiele przyczyn może leżeć w środku. Odżywianie się, tryb życia, kosmetyki, leki mają bardzo duży wpływ na stan naszej skóry. Nawet sprawność fizyczna i umysłowa nie pozostaje bez znaczenia.
Jesteśmy zamkniętym i skomplikowanym obiegiem tkanek, związków chemicznych i impulsów elektrycznych. Żyjemy tak samo jak trawa pod naszymi stopami i śpiewające ptaki. Możemy się smuć jak chmurka albo grzmieć jak burza. Jesteśmy częścią natury i jej obserwacja może dać nam cenne wskazówki jak dbać o siebie. Dotlenimy też nasze tkanki ;).

Od dłuższego czasu szukam sposób jak na osiągnięcie naturalnego wyglądu. Mam za sobą długi i bolesny epizod trądzikowy. Znienawidziłam puder i wszechobecne ślady które po sobie zostawiałam. Pudrowe odciski na stole, kierownicy, kubku... wszędzie. Okropne czasy. Marzyła mi się gładka cera i śmietnik dla tych wszystkich kosmetyków bez których nie mogłam wyjść z domu. Po kuracji retinoidami, której nie skończyłam ze względu na skutki uboczne, poprawiło się. Zostało jednak sporo blizn w okolicach żuchwy i na policzkach. Mam też sporo zaczerwienień i nierówny koloryt skóry. I pomyśleć, że jak byłam 15 - latką to uważałam się za pryszczatą. Och, głupia ja Kasia. To co mnie spotkało w wieku 25 lat było bez porównania. 

W każdym razie, póki co, bo trądzik to ustrojstwo z którym nigdy nic nie wiadomo, mam możliwość odrzucić puder, przynajmniej w tak uderzających dawkach. Za tym idą inne kosmetyki bo jak się nałoży podkład to jest jak równia pochyła. Zaraz pojawia się cień, kredka, tusz, błyszczyk aby jakoś zrównoważyć tę maskę. W sumie byłam "tapeciarą" ale z konieczności - tak się usprawiedliwiam ;). Teraz póki jeszcze nie mam zmarszczek i siwych włosów chcę wrócić do naturalnych kolorów i wyglądu, a są sposoby i tricki aby rano wstawać i wyglądać jak świeża brzoskwinka. No dobra, niektórzy po prostu mają szczęście z tą brzoskwinką, ale jest do czego dążyć. 
A jak osiwieję to sobie walnę platynowy blond. O! A póki co blond brązowo-myszasto-leśny :) 



0 komentarze:

Prześlij komentarz

 

Napisz :)

heyladiesblog[at]gmail.com

Twitter Updates

Meet The Author

:)